Oświadczenie

Jego Ekscelencji Carlo Maria Viganò, Arcybiskupa tytularnego Ulpiany, Nuncjusza Apostolskiego w sprawie oskarżenia o schizmę

Ale choćbyśmy my albo anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którąśmy wam głosili – niech będzie przeklęty! Jak powiedzieliśmy przedtem, teraz znowu mówię: Jeśli wam kto głosi Ewangelię różną od tej, którąście przyjęli – niech będzie przeklęty!

Gal 1,8-9

Kiedy zdaję sobie sprawę, że znajdujemy się w pałacu Świętego Oficjum, który jest wyjątkowym świadkiem Tradycji i obrony wiary katolickiej, mam poczucie, że jestem w swoim domu, i że to ja, którego nazywacie 'tradycjonalistą’, powinienem was sądzić.

Tak powiedział Arcybiskup Marcel Lefebvre w 1979 roku, wezwany do dawnego Świętego Oficjum, w obecności Prefekta Kardynała Šepera i dwóch innych prałatów.

Jak oświadczyłem w komunikacie z 20 czerwca, nie uznaję autorytetu ani trybunału, który rzekomo ma mnie osądzać, ani jego prefekta, ani tego, kto go mianował. Moja decyzja, z pewnością bolesna, nie jest wynikiem pochopności czy ducha buntu; lecz jest podyktowana moralną koniecznością, która jako biskup i następca apostołów zobowiązuje mnie w sumieniu do dawania świadectwa Prawdzie, czyli samemu Bogu, naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi.

Stawiam czoła tej próbie z determinacją, która wynika z przekonania, że nie mam żadnego powodu, by uznawać się za oddzielonego od komunii z Kościołem Świętym czy papieżem, któremu zawsze służyłem z synowską pobożnością i wiernością. Nie potrafiłbym sobie wyobrazić ani jednej chwili mojego życia poza tą jedyną Arką Zbawienia, którą Opatrzność ustanowiła jako Mistyczne Ciało Chrystusa, w posłuszeństwie Jego Boskiej Głowie i Jego Wikariuszowi na ziemi.

Wrogów Kościoła Katolickiego motywuje zaciekła wrogość ku Tradycji. Doskonale zdają sobie oni bowiem sprawę z mocy łaski działającej poprzez sakramenty, a zwłaszcza z potęgi Mszy Świętej, rujnującej ich plany, niszczącej ich dzieła i pozyskującej dla Boga dusze, które w przeciwnym razie uległyby potępieniu. Świadomość potęgi nadprzyrodzonego działania Katolickiego Kapłaństwa w społeczeństwie, stanowi źródło tej zaciekłej wrogości. Szatan i jego słudzy doskonale wiedzą, jak wielkim zagrożeniem dla ich antychrześcijańskich planów jest jedyny prawdziwy Kościół.

Niszczyciele ci, odważnie potępiani przez papieży jako wrogowie Boga, Kościoła i ludzkości, identyfikują się z wrogą siłą, czyli z masonerią. W imię dialogu i powszechnego braterstwa, pojęć z natury masońskich, masoneria wniknęła w szeregi hierarchii i zmusiła ją do złożenia duchowych broni, otwierając przed wrogiem wrota Twierdzy. Lecz Kościół, na wzór swego Boskiego Założyciela, nie dialoguje z szatanem, lecz walczy z nim.

Przyczyny obecnego kryzysu

Jak słusznie zauważył Romano Amerio w niezwykle ważnym eseju „Iota unum”, ta nikczemna i zbrodnicza kapitulacja rozpoczęła się wraz z zwołaniem Soboru Watykańskiego II oraz utajoną i zorganizowaną działalnością duchownych i świeckich związanych z lożami masońskimi, zmierzającą do powolnego, ale nieubłaganego obalenia struktury zarządu i nauczania Kościoła, prowadząc do zniszczenia go od środka. Nie ma sensu szukać innych przyczyn: dokumenty tajnych stowarzyszeń dowodzą istnienia planu infiltracji, opracowanego w XIX wieku i zrealizowanego sto lat później, dokładnie wykonując jego założenia. Analogiczne procesy dezintegracyjne miały wcześniej miejsce w sferze społecznej. Nie bez powodu papieże dostrzegali w społecznych ruchach i wojnach, które wykrwawiały narody Europy, niszczycielską działalność międzynarodowej masonerii.

Od czasu Soboru Watykańskiego II, Kościół stał się nosicielem idei Rewolucji Francuskiej z 1789 roku. Potwierdzają to nie tylko zwolennicy Soboru, ale i pozytywny odbiór papieży z okresu Soboru i po nim ze strony lóż masońskich. To właśnie te zmiany masoni od dawna postulowali.

Zmiana, a raczej udzisiejszenie (aggiornamento), było na tyle istotnym elementem narracji Soboru, że stało się jego symbolem, kreując sobór na punkt zwrotny, który wyznacza koniec dawnego porządku – „starej religii”, „Starej Mszy”, „przedsoborowego okresu” – i początek „Kościoła Posoborowego” z jego „Nową Mszą” i znaczną relatywizacją dogmatów.

Rewolucję tą wsparli Ci, którzy aż do pontyfikatu Jana XXIII byli potępiani i odsuwani od nauczania ze względu na swoją heterodoksję. Lista nazwisk jest długa, lecz jest na niej również Ernest Buonaiuti, ekskomunikowany vitandus, przyjaciel Roncallego, który zmarł zatwardziały w herezji. Kilka dni temu kardynał Matteo Zuppi, przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch, uczcił go Mszą Świętą w katedrze w Bolonii, o czym z entuzjazmem donosiło Il Faro di Roma:

Po ośmiu dekadach, kardynał wierny papieżowi, sięga po gest liturgiczny o znamionach rehabilitacji. Być może to dopiero pierwszy krok, ale jednak znaczący.

Kościół i antykościół

Staję zatem przed trybunałem, który zastąpił Święte Oficjum, aby zostać osądzonym za schizmę, podczas gdy przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch – typowany na papieża i w pełnej komunii z papieżem – nielegalnie odprawia Mszę żałobną za jednego z najgorszych i najbardziej zatwardziałych zwolenników modernizmu, przeciwko któremu Kościół – ten, od którego według nich jestem oddzielony – wydał najsurowszy wyrok potępienia.

W 2022 roku na łamach dziennika Avvenire Konferencji Episkopatu Włoch prof. Luigino Bruni chwalił modernizm w następujących słowach:

[…] proces niezbędnego odnowienia Kościoła Katolickiego naszych czasów, wciąż nieprzepuszczalnego dla krytycznych badań biblijnych, które od wielu dekad rozwijały się w świecie protestanckim.

Przyjęcie badań naukowych i historycznych nad Biblią stanowiło dla Buonaiutiego drogę do spotkania Kościoła z nowoczesnością.

Spotkania, które jednak nie nastąpiło, ponieważ Kościół Katolicki nadal zdominowany był przez teorie teologii neoscholastycznej i hamowany kontrreformacyjną obawą o to, że protestanckie wiatry mogą w końcu wniknąć do ciała katolickiego.”

Słowa te pomagają uzmysłowić sobie przepaść, jaka dzieli Kościół Katolicki od tego, co zastąpiło go po Soborze Watykańskim II, kiedy to protestanckie wiatry w końcu do niego wniknęły.

Ten ostatni incydent jest tylko jednym z wielu małych kroków, cichych akceptacji, spiskowych porozumień, poprzez które szczyty hierarchii posoborowej umożliwiły przejście „od twierdzeń teologii neoscholastycznej” – jasnej i jednoznacznej formuły dogmatów – do obecnej apostazji.

Znajdujemy się w surrealistycznej sytuacji, w której hierarchia określając się jako katolicka i domagając posłuszeństwa od ciała kościelnego, jednocześnie wyznaje doktryny, które przed Soborem Kościół potępiał. Potępia natomiast jako herezje te doktryny, które wcześniej nauczał każdy z papieży.

Sytuacja ta jest skutkiem odbierania Prawdzie absolutu, relatywizowania jej i dostosowywania do ducha świata. Jak zachowaliby się dzisiaj papieże minionych stuleci? Czy uznaliby mnie za winnego schizmy, czy raczej potępiliby tego, kto podaje się za ich następcę? Razem ze mną modernistyczne synedrium sądzi i potępia wszystkich papieży katolickich, ponieważ wiara, której oni bronili, jest moją wiarą; a błędy, których broni Bergoglio, to te, które oni, bez wyjątku, potępili.

Hermeneutyka zerwania

Zastanawiam się więc, jaką ciągłość można zachować między dwiema rzeczywistościami, które są wzajemnie się przeciwstawne i sprzeczne? Między Kościołem Soborowym i Synodalnym Bergoglia a tym „zablokowanym przez kontrreformacyjny strach”, od którego tenże ostentacyjnie się odcina? I od jakiego „Kościoła” miałbym być w schizmie, skoro ten, który uważa się za katolicki, różni się od prawdziwego Kościoła właśnie w głoszeniu tego, co tamten potępiał, i potępianiu tego, co tamten głosił?

Wyznawcy „Kościoła Soborowego” odpowiedzą, że jest to wynik ewolucji ciała kościelnego w kierunku „koniecznej odnowy”. Magisterium Kościoła Katolickiego naucza jednak, że prawda jest niezmienna, a doktryna o ewolucji dogmatów jest herezją.

Są to więc niewątpliwie dwa różne Kościoły: każdy z własną doktryną, liturgią i świętymi. Jednak dla katolika Kościół jest jeden, święty, powszechny i apostolski. Dla Bergoglia natomiast Kościół jest soborowy, ekumeniczny, synodalny, otwarty, pro-imigracyjny, zrównoważony ekologicznie i przyjazny gejom.

Autodestrukcja hierarchii soborowej

Czyżby Kościół zaczął więc nauczać błędu? Czy mamy wierzyć, że jedyna Arka Ocalenia jest jednocześnie narzędziem zguby dla dusz, a Ciało Mistyczne oddziela się od swojej Boskiej Głowy, Jezusa Chrystusa, podważając obietnicę Zbawiciela? Takie stanowisko nie jest oczywiście możliwe do przyjęcia, a zajmujący je, pogrążają się w herezji i schizmie. Kościół nie może nauczać błędu, ani jego głowa – papież – nie może być jednocześnie heretykiem i ortodoksem, Piotrem i Judaszem, w komunii ze swoimi poprzednikami i jednocześnie w schizmie z nimi. Jedyne możliwe teologicznie wyjaśnienie jest takie, że hierarchia soborowa, która deklaruje się jako katolicka, ale wyznaje inną wiarę niż ta, której przez dwa tysiące lat nauczał Kościół, należy faktycznie do innego bytu i dlatego nie reprezentuje prawdziwego Kościoła Chrystusa.

Ktoś mógłby mi przypomnieć, że Arcybiskup Marcel Lefebvre nigdy nie kwestionował bezpośrednio legitymacji papieża, choć uznawał herezję, a nawet apostazję papieży soborowych. Słynne słowa: „Rzym utracił wiarę! Rzym jest w apostazji!” wypowiedział jedynie do swoich kleryków.

Należy jednak podkreślić, że w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat sytuacja dramatycznie się pogorszyła. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że ten wielki pasterz dzisiaj działałby z równą stanowczością, publicznie powtarzając to, co wtedy mówił tylko w wąskim gronie:

Na tym soborze duszpasterskim duch błędu i kłamstwa mógł swobodnie działać, podkładając wszędzie bomby zegarowe, które w odpowiednim czasie wysadzą w powietrze instytucje.

Abp Marcel Lefebvre, Principes et directives, 1977

I dalej:

Zasiadający na Stolicy Piotrowej bierze udział w kultach fałszywych bogów. Co mamy wnioskować, być może za kilka miesięcy, z tych powtarzających się aktów łączności z fałszywymi kultami?

Nie wiem. Zastanawiam się nad tym. Ale możliwe, że będziemy zmuszeni uznać, że Papież nie jest papieżem.

Bo na pierwszy rzut oka wydaje mi się – nie chcę tego jeszcze mówić w sposób uroczysty i publiczny – że niemożliwe jest, aby ktoś, kto publicznie i formalnie jest heretykiem, był papieżem

Abp Marcel Lefebvre, 30 marca 1986.

Skąd mamy pewność, że „Kościół Synodalny” i jego przywódca Bergoglio nie wyznają wiary katolickiej? Potwierdza to całkowite i bezwarunkowe poparcie jego członków dla licznych błędów i herezji potępionych wcześniej przez nieomylne Magisterium Kościoła Katolickiego oraz jawne odrzucenie doktryn, nakazów moralnych, aktów kultu i praktyk religijnych, które nie są zatwierdzone przez „ich” sobór. Żaden z nich nie może z czystym sumieniem podpisać się pod Trydenckim Wyznaniem Wiary czy też Przysięgą Antymodernistyczną, ponieważ wyrażają one dokładne przeciwieństwo tego, co sugeruje i naucza Sobór Watykański II oraz tak zwane „magisterium soborowe”.

Ponieważ, z teologicznego punktu widzenia, niemożliwe jest, aby Kościół i papież byli narzędziami zguby, a nie zbawienia, musimy dojść do wniosku, że heterodoksyjne nauki głoszone przez tak zwany „Kościół Soborowy” i „papieży soborowych” od Pawła VI włącznie stanowią anomalię, która poważnie podważa ich legitymację w zakresie nauczania i rządzenia.

Przewrotne nadużycie władzy

Przewrotne wykorzystanie autorytetu w Kościele w celu jego zniszczenie (lub przekształcenie w kościół inny niż ten zamierzony i założony przez Chrystusa), samo w sobie stanowi już wystarczający powód, aby uznać autorytet tego nowego podmiotu, który celowo nałożył się na Kościół Chrystusa, uzurpując sobie władzę, za nieważny. Dlatego nie uznaję legalności Dykasterii, która mnie sądzi.

Metody, jakimi przeprowadzono działania wrogie wobec Kościoła Katolickiego wskazują, że musiały być one zaplanowane i celowe. W przeciwnym razie, ich inicjatorzy zostaliby przesłuchani, a współpracownicy by ich natychmiast zaniechali. Wielu duchownych, patrząc z perspektywy tamtych czasów, uważało sprzeciw wobec hierarchii za bardzo poważne wykroczenie. Jednocześnie, nie byli w stanie uwierzyć, że Kościół mógłby faktycznie przyjąć idee rewolucyjne i masońskie. To właśnie był mistrzowski plan szatana – jak określił go Arcybiskup Lefebvre. Plan ten wykorzystał naturalny szacunek i synowską miłość katolików do świętej władzy pasterzy, zmuszając ich do przedkładania posłuszeństwa nad prawdę. Być może liczyli oni na to, że przyszły papież zdoła w jakiś sposób naprawić wyrządzone szkody, których niszczycielskie skutki były już wówczas widoczne. Niestety tak się nie stało, mimo wielu ostrzeżeń.

Sam również zaliczam się do tych, którzy w tamtym trudnym okresie nie odważyli się przeciwstawić błędom i odstępstwom, które jeszcze nie ujawniły w pełni swego destrukcyjnego potencjału. Nie twierdzę, że nie dostrzegałem tego, co się dzieje, ale z powodu intensywnej pracy i pochłaniających obowiązków natury biurokratycznej i administracyjnej w służbie Stolicy Apostolskiej, nie zdawałem sobie sprawy z niesłychanej wagi wydarzeń rozgrywających się na moich oczach.

Konfrontacja

Moja konfrontacja z kościelnymi przełożonymi rozpoczęła się, gdy pełniłem funkcje Delegata ds. Reprezentacji Papieskich, następnie Sekretarza Generalnego Gubernatoratu, a wreszcie Nuncjusza Apostolskiego w Stanach Zjednoczonych. Moja walka z korupcją moralną i finansową wywołała gniew ówczesnego Sekretarza Stanu, kardynała Tarcisio Bertone. Zgodnie z moimi obowiązkami Delegata ds. Reprezentacji Papieskich, ujawniłem korupcję kardynała McCarricka i sprzeciwiłem się wynoszeniu do godności biskupiej skorumpowanych i niegodnych kandydatów proponowanych przez Sekretarza Stanu. W odpowiedzi Bertone przeniósł mnie do Gubernatoratu, twierdząc, że „przeszkadzałem mu w mianowaniu biskupów według jego uznania”.
To właśnie Bertone, przy współudziale kardynała Lajolo, utrudniał moje wysiłki mające na celu zwalczanie powszechnej korupcji w Gubernatoracie, mimo że osiągnąłem tam znaczące, przekraczające wszelkie oczekiwania rezultaty. Ostatecznie, Bertone i Lajolo przekonali papieża Benedykta, by usunął mnie z Watykanu i wysłał do Stanów Zjednoczonych.
W USA musiałem zmierzyć się z bulwersującymi występkami kardynała McCarricka, w tym jego niebezpiecznymi powiązaniami z przedstawicielami administracji Obamy-Bidena oraz na z problemami na arenie międzynarodowej. Bez wahania informowałem o tych sprawach Sekretarza Stanu Parolina, który jednak całkowicie ignorował moje doniesienia.

To skłoniło mnie do spojrzenia w innym świetle na wiele wydarzeń, których byłem świadkiem podczas mojej kariery dyplomatycznej i duszpasterskiej. Zacząłem dostrzegać, że składają się one na spójny plan, który ze swojej natury nie mógł być wyłącznie polityczny ani wyłącznie religijny. Plan ten obejmował bowiem globalny atak na tradycyjne społeczeństwo oparte na doktrynalnym, moralnym i liturgicznym nauczaniu Kościoła.

Korupcja jako narzędzie szantażu

Z szanowanego Nuncjusza Apostolskiego – którego lojalność, uczciwość, prawość i wzorową skuteczność potwierdził niedawno sam kardynał Parolin – stałem się niewygodnym arcybiskupem. Nie tylko dlatego, że domagałem się sprawiedliwości w procesach przeciwko skorumpowanym hierarchom, ale przede wszystkim dlatego, że ukazałem korupcję w hierarchii kościelnej jako narzędzie kontroli, manipulacji i szantażu, wymuszania działania wbrew Bogu, Kościołowi i duszom wiernych.

Ten sposób działania – opisany szczegółowo przez masonerię przed infiltracją struktur kościelnych – odzwierciedla metody stosowane również w instytucjach świeckich. Tam przedstawiciele społeczeństw, szczególnie ci na najwyższych szczeblach, są w dużej mierze podatni na szantaż z powodu własnego zepsucia. Ich uległość wobec szalonych pomysłów globalistycznych elit prowadzi narody do ruiny, zniszczenia, choroby i śmierci – nie tylko ciała, ale i duszy.

Prawdziwy projekt Nowego Porządku Światowego, któremu Bergoglio jest podporządkowany i od którego czerpie swoją legitymizację od możnych tego świata, ma charakter zasadniczo szatański. W nim dzieło Stworzenia Ojca, Odkupienia Syna i Uświęcenia Ducha Świętego jest nienawidzone, wymazywane i fałszowane przez sima Dei (szatana) i jego sługi.

Jeśli wy nie przemówicie, kamienie krzyczeć będą

Obserwujemy całkowite wywrócenie boskiego porządku i rozprzestrzenianie się piekielnego chaosu przy gorliwym współudziale watykańskich elit i episkopatu. To uświadamia nam, jak przerażające są słowa Maryi Panny z La Salette: ’Rzym utraci wiarę i stanie się siedzibą Antychrysta’. Pokazuje też, jak ohydną zdradą jest apostazja pasterzy, a jeszcze bardziej, niewyobrażalna zdrada tego, który zasiada na Tronie Świętego Piotra.

Te dramatyczne wydarzenia rzucają nowe światło na proroctwa i ostrzeżenia, które przez lata mogły wydawać się odległe lub symboliczne. Teraz, w obliczu kryzysu w samym sercu Kościoła, nabierają one złowrogiej aktualności.

Gdybym milczał w obliczu tej zdrady, dokonującej się przy tchórzliwym współudziale wielu, zbyt wielu hierarchów, niechętnych do uznania Soboru Watykańskiego II za główną przyczynę obecnej rewolucji, a wypaczenia Mszy katolickiej za źródło duchowego i moralnego rozkładu wiernych, złamałbym przysięgę złożoną w dniu moich święceń i ponowioną podczas konsekracji biskupiej.

Jako następca apostołów nie mogę i nie chcę bezczynnie przyglądać się systematycznemu burzeniu Kościoła Świętego i potępieniu tak wielu dusz, nie próbując wszelkimi środkami się temu przeciwstawić. Nie mogę też uznać, że tchórzliwe milczenie dla świętego spokoju jest lepsze od dawania świadectwa Ewangelii i obrony katolickiej prawdy.

Sytuacja ta stawia duchownych przed trudnym wyborem między lojalnością instytucjonalną a wiernością pierwotnym zasadom wiary. Milczenie w obliczu postrzeganych nadużyć jest dla wielu nie do przyjęcia, nawet jeśli oznacza to konfrontację z hierarchią kościelną.

Sekta schizmatycka oskarża mnie o schizmę – to powinno wystarczyć, by dowieść dziejącego się przewrotu. Jaką bezstronność osądu może bowiem zachować sędzia zależny od tego, kogo ja oskarżam o uzurpację.

Ponieważ sprawa ta jest symptomatyczna, chcę, by wierni – którzy nie muszą znać zasad funkcjonowania trybunałów kościelnych – zrozumieli, że o schizmie nie można mówić, gdy istnieją uzasadnione powody, by kwestionować wybór papieża. Są to w tym przypadku wątpliwości co do ważności zgody (vitium consensus) oraz nieprawidłowości lub naruszeń zasad regulujących konklawe.

Ta sytuacja ujawnia głębokie podziały w łonie Kościoła i stawia pytania o legitymację władzy kościelnej. Odwołanie do prawa kanonicznego wskazuje na złożoność problemu, wykraczającą poza proste oskarżenia o nieposłuszeństwo.

Bulla Cum ex apostolatus officio Pawła IV ustanawia na wieczność nieważność nominacji lub wyboru jakiegokolwiek hierarchy – włącznie z papieżem – który popadł w herezję przed wyniesieniem do godności kardynała lub Biskupa Rzymu. Określa ona takie wybór lub wyniesienie jako nulla, irrita et inanis (nieważną, nieobowiązującą i bezwartościową),

nawet dokonane w zgodzie i jednomyślnie przez wszystkich kardynałów. Wybór ten bądź wyniesienie nie może być także uznane, ani nie uzyska ważności czy to na drodze przyjęcia obowiązków, ani przez konsekrację, ani przez objęcie władzy i zarządu wynikających z urzędu, ani przez rzekomą koronację papieską, ani przez uroczyste oddanie czci, ani przez wyrażenie powszechnej obediencji, w żadnym czasie, ani w żadnym razie nie może być uznane za zgodne z prawem.

Cum ex apostolatus officio, Paweł IV, 1559 r.

Paweł IV dodaje, że wszystkie akty dokonane przez taką osobę należy uznać za równie nieważne, a jego poddani, zarówno duchowni, jak i świeccy, są zwolnieni z posłuszeństwa wobec niego,

pozostają natomiast winni zachowania wierności i posłuszeństwa wobec przyszłych biskupów, arcybiskupów, patriarchów, prymasów, kardynałów i rzymskiego papieża wybranych zgodnie z zasadami prawa).

Paweł IV konkluduje:

Dla utrudnienia zaś działalności wspomnianych osób wyniesionych i awansowanych we wspomniany sposób, gdyby tamci usiłowali nadal pełnić swą władzę i rządzić, zobowiązani są wezwać przeciwko nim pomocy ramienia świeckiego. Z powodu zaś uzasadnionego powyższymi okolicznościami wypowiedzenia posłuszeństwa i wierności tym osobom (które rozdzierają jednorodną tunikę Pańską) nie będą oni podpadać pod żadne cenzury ani kary.

Z tego powodu, z czystym sumieniem uważam, że błędy i herezje, którym Bergoglio hołdował przed, w trakcie i po swoim wyborze, a także intencja towarzysząca rzekomemu przyjęciu papiestwa, czynią jego wyniesienie na Tron Piotrowy nieważnym.

Wszystkie akty rządów i nauczania Jorge Mario Bergoglio, zarówno w treści, jak i formie, wydają się obce, a nawet sprzeczne z działaniami typowymi dla papieża. Nawet zwykły wierny czy niekatolik dostrzega nietypowość roli, jaką Bergoglio odgrywa w globalistycznym i antychrześcijańskim projekcie realizowanym przez Światowe Forum Ekonomiczne, agencje ONZ, Komisję Trójstronną, Grupę Bilderberg, Bank Światowy i inne organizacje globalistycznej elity. Podkreślanie i demaskowanie tych anomalii w żaden sposób nie świadczy o mojej woli schizmy. Mimo to jestem atakowany i osądzany, gdyż niektórzy łudzą się, że potępiając mnie i ekskomunikując, osłabią znaczenie moich oskarżeń o zamach stanu. Ta próba uciszenia krytyki niczego nie rozwiązuje, a wręcz obciąża winą tych, którzy próbują ukryć lub bagatelizować problemy niszczące Kościół.

Osłabienie papiestwa synodalnego

Dokument Studyjny „Biskup Rzymu”, który niedawno opublikowała Dykasteria ds. Popierania Jedności Chrześcijan, oraz obniżenie rangi papiestwa, które jest w nim rozważane w nawiązaniu do encykliki Jana Pawła II „Ut unum sint”, która z kolei odwołuje się do Konstytucji „Lumen Gentium” Soboru Watykańskiego II, pogarsza sytuację. Wydaje się całkowicie uzasadnione – i konieczne, w imię prymatu prawdy katolickiej ustanowionej w nieomylnych dokumentach papieskiego Magisterium – zapytać, czy celowa decyzja Bergoglio o zniesieniu apostolskiego tytułu Wikariusza Chrystusa i wyborze określenia się po prostu jako Biskup Rzymu nie stanowi w pewien sposób umniejszenia samego papiestwa, zamachu na Boską konstytucję Kościoła i zdrady Munus petrinum. Poprzedni krok w tym kierunku został już wykonany przez Benedykta XVI, który wymyślił – wraz z „hermeneutyką” niemożliwej „ciągłości” między dwoma całkowicie obcymi sobie bytami – monstrum „kolegialnego papiestwa” sprawowanego przez Jezuitę i Emeryta.

Dokument nieprzypadkowo cytuje słowa Pawła VI:

Papież […] jest bez wątpienia największą przeszkodą na drodze ekumenizmu”

Paweł VI, Przemówienie do Sekretariatu ds. Promocji Jedności Chrześcijan, 28 kwietnia 1967

Montini (późniejszy Paweł VI) zaczął przygotowywać grunt już cztery lata wcześniej, uroczyście zdejmując tiarę. Jeśli tekst ten służyć ma uczynieniu papiestwa rzymskiego „kompatybilnym” z negacją prymatu Piotra, odrzucanego przez heretyków i schizmatyków i jeśli sam Bergoglio przedstawia się jako primus inter pares w gronie sekt i denominacji chrześcijańskich oddzielonych od Stolicy Apostolskiej, odstępując od głoszenia katolickiej doktryny o papiestwie, uroczyście i nieomylnie zdefiniowanej przez Sobór Watykański I, jak można sądzić, że sprawowanie papiestwa i sama wola jego przyjęcia nie są obarczone wadą zgody, czyniącą nieważną lub co najmniej mocno wątpliwą legitymację „papieża Franciszka”?

Od jakiego „kościoła” miałbym się odłączyć, jakiego „papieża” miałbym odmówić uznania, jeśli kościół ten określa się jako „kościół soborowy i synodalny” w przeciwieństwie do „kościoła przedsoborowego” – czyli Kościoła Chrystusowego – a papież dowodzi, że uważa papiestwo za swoją osobistą prerogatywę, którą może modyfikować i zmieniać według uznania, zawsze zgodnie z błędami doktrynalnymi Sobóru Watykańskiego II i posoborowym „magisterium”?

Jeśli papiestwo rzymskie – mam tu na myśli papiestwo Piusa IX, Leona XIII, Piusa X, Piusa XI, Piusa XII – jest uważane za przeszkodę w dialogu ekumenicznym, a dialog ten jest traktowany jako absolutny priorytet „kościoła synodalnego” Bergoglio, w jaki inny sposób mógłby ten dialog się urzeczywistnić, jeśli nie przez usunięcie tych elementów, które czynią papiestwo z nim niekompatybilnym, a tym samym manipulując nim w sposób całkowicie bezprawny i nieważny?

Konflikt wielu współbraci i wiernych

Jestem przekonany, że wśród biskupów i księży jest wielu, którzy przeżyli i nadal przeżywają rozdzierający konflikt wewnętrzny, czując się rozdartymi między tym, czego żąda od nich Chrystus Najwyższy Kapłan (a oni o tym wiedzą), a tym, co narzuca siłą, szantażem i groźbami ten, który przedstawia się jako Biskup Rzymu.

Dziś bardziej niż kiedykolwiek konieczne jest, abyśmy my, pasterze, obudzili się z naszego odrętwienia: Hora est jam nos de somno surgere (Rz 13, 11). Nasza odpowiedzialność przed Bogiem, Kościołem i duszami zobowiązuje nas do jednoznacznego potępienia wszystkich błędów i odstępstw, które zbyt długo tolerowaliśmy, ponieważ nie będziemy sądzeni ani przez Bergoglio, ani przez świat, lecz przez Naszego Pana Jezusa Chrystusa. Jemu zdamy sprawę z każdej duszy straconej z powodu naszego zaniedbania, z każdego grzechu przez nią popełnionego z naszej winy, z każdego zgorszenia, wobec którego milczeliśmy z fałszywej roztropności, dla świętego spokoju czy też współdziałając.

W dniu, w którym miałbym się stawić, by bronić się przed Dykasterią Nauki Wiary, postanowiłem upublicznić to moje oświadczenie, do którego dołączam oskarżenie moich oskarżycieli, ich „soboru” i ich „papieża”. Modlę się do Świętych Apostołów Piotra i Pawła, którzy uświęcili ziemię Wiecznego Miasta własną krwią, aby wstawili się przed tronem Boskiego Majestatu, by wyjednali dla Świętego Kościoła wreszcie uwolnienie od oblężenia, które go zaćmiewa, i od uzurpatorów, którzy go upokarzają, czyniąc z Pani narodów służebnicę antychrześcijańskiego planu Nowego Porządku Światowego.

W obronie Kościoła

Moja obrona nie jest zatem osobista, lecz dotyczy Świętego Kościoła Chrystusowego, w którym zostałem ustanowiony Biskupem i Następcą Apostołów, z wyraźnym mandatem strzeżenia Depozytu Wiary i głoszenia Słowa, nalegania w porę i nie w porę, wykazywania błędu, upominania, zachęcania ze wszelką cierpliwością i nauką (2 Tm 4, 2).

Stanowczo odrzucam oskarżenie o rozdarcie jednorodnej tuniki Zbawiciela i uchylenie się od najwyższej Władzy Wikariusza Chrystusa. By odłączyć się od komunii kościelnej z Jorge Mario Bergoglio, musiałbym wcześniej być z nim w komunii, co nie jest możliwe, ponieważ sam Bergoglio nie może być uważany za członka Kościoła z powodu jego licznych herezji oraz jawnej obcości i niezgodności z rolą, którą nieważnie i bezprawnie pełni.

Moje oskarżenia wobec Jorge Mario Bergoglio

Wobec moich współbraci w Episkopacie i całego ciała Kościoła, oskarżam Jorge Mario Bergoglio o herezję i schizmę, i jako heretyka i schizmatyka żądam, aby został osądzony i usunięty ze Stolicy, którą niegodnie zajmuje od ponad jedenastu lat. Nie stoi to w żadnej sprzeczności z zasadą Prima Sedes a nemine judicatur (Pierwsza Stolica nie jest przez nikogo sądzona), ponieważ jest oczywiste, że heretyk, jako niezdolny do objęcia papiestwa, nie stoi ponad hierarchami, którzy go osądzają.

Oskarżam również Jorge Mario Bergoglio o spowodowanie, z wykorzystaniem prestiżu i autorytetu Stolicy Apostolskiej, poważnych skutków ubocznych, bezpłodności i śmierci milionów wiernych, którzy posłuchali jego uporczywego wzywania do przyjmowania eksperymentalnych szczepionek genetycznych, wyprodukowanych z abortowanych płodów, posuwając się nawet do opublikowania noty wskazującej jej użycie jako moralnie dopuszczalne (tu i tu). Za tę zbrodnię przeciwko ludzkości będzie musiał odpowiedzieć przed Bożym Trybunałem.

Wreszcie, potępiam tajne Porozumienie między Stolicą Apostolską a komunistyczną dyktaturą chińską, na mocy którego Kościół jest upokorzony i zmuszony do akceptowania rządowych nominacji biskupich, kontroli nad celebracjami i ograniczeń wolności głoszenia, podczas gdy katolicy wierni Stolicy Apostolskiej są bezkarnie prześladowani przez rząd w Pekinie przy milczącej współwinnej akceptacji rzymskiego sanhedrynu.

Odrzucenie błędów Soboru Watykańskiego II

Uważam za powód do dumy bycie „oskarżonym” o odrzucenie błędów i odstępstw tzw. Soboru Watykańskiego II, który uważam za całkowicie pozbawiony autorytetu nauczycielskiego ze względu na jego niezgodność ze wszystkimi prawdziwymi soborami Kościoła, które to w pełni uznaję i przyjmuję, podobnie jak wszystkie akty nauczycielskie papieży rzymskich.

Zdecydowanie odrzucam heterodoksyjne doktryny zawarte w dokumentach Soboru Watykańskiego II, które zostały potępione przez papieży aż do Piusa XII, lub które w jakikolwiek sposób sprzeciwiają się Magisterium Katolickiemu. Uważam za co najmniej szokujące, że osądzają mnie za schizmę ci, którzy przyjmują heterodoksyjną doktrynę, według której istnieje więź jedności

z tymi, którzy będąc ochrzczeni, noszą zaszczytne imię chrześcijan, ale nie wyznają pełnej wiary lub nie zachowują jedności wspólnoty pod zwierzchnictwem następcy Piotra

Lumen Gentium:15

Uważam za wielką bezczelność zarzucanie biskupowi braku komunii, a jednocześnie potwierdzanie jest istnienia z heretykami i schizmatykami.

Potępiam, odrzucam i nie uznaję heterodoksyjnych doktryn wyrażonych w tak zwanym „magisterium posoborowym”, wywodzącym się z Soboru Watykańskiego II, jak również niedawnych herezji dotyczących „kościoła synodalnego”, przeformułowania papiestwa w duchu ekumenicznym, dopuszczenia osób żyjących w konkubinacie do sakramentów oraz promowania homoseksualizmu i ideologii gender. Potępiam również poparcie Bergoglio dla oszustwa klimatycznego – szalonego neomalthuzjańskiego zabobonu zrodzonego przez tych, którzy nienawidząc Stwórcy, nie mogą nie nienawidzić także Jego Stworzenia, a wraz z nim człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boże.

Konkluzja

Wiernych katolików, zgorszonych i zdezorientowanych wiatrami nowości i fałszywymi doktrynami promowanymi i narzucanymi przez hierarchię zbuntowaną przeciwko boskiemu Mistrzowi, proszę o modlitwę i ofiarowanie swoich wyrzeczeń i postów pro libertate et exaltatione Sanctæ Matris Ecclesiæ (dla wolności i wywyższenia Świętej Matki Kościoła), aby Święta Matka Kościół odzyskała swoją wolność i mogła zatriumfować z Chrystusem po tym czasie męki. Niech ci, którzy otrzymali łaskę włączenia do niej przez chrzest, nie porzucają swojej Matki, dziś cierpiącej i upokorzonej: tempora bona veniant, pax Christi veniat, regnum Christi veniat (niech nadejdą dobre czasy, niech nadejdzie pokój Chrystusa, niech nadejdzie królestwo Chrystusa).

Viterbo, dnia 28 czerwca, Roku Pańskiego 2024, w Wigilię Świętych Apostołów Piotra i Pawła

Źródło: exsurgedomine.it tekst włoski tłumaczenie z wykorzystaniem narzędzi GenAI